Okolice Neapolu
Okolice Neapolu
Będąc na weekend w Neapolu nie mogliśmy powstrzymać się żeby nie zwiedzić jego najbliższej okolicy - słynnego Wezuwiusza, zniszczonych przez niego Pompei oraz urokliwych małych miasteczek na wybrzeżu Amalfitańskim.
Drugiego dnia rano zachęceni wspaniałą bezchmurną i bezwietrzną pogodą jaka wymagana jest przy wejściu na Wezuwiusza wybieramy się na szczyt wulkanu. Przy złych warunkach atmosferycznych wjazd na górę jest zamknięty. W związku z tym woleliśmy nie ryzykować, tym bardziej , że zapowiadali zmianę pogody.
Wycieczka na Wezuwiusza
Na szczyt wulkanu wjeżdża się wąską, krętą drogą. Po kilkunastu kilometrach dojeżdża się do parkingu gdzie trzeba przesiąść się do busa (2 euro) dowożącego turystów do kolejnego parkingu. Dalej można przemieszczać się już wyłącznie na własnych nogach. Bilet wstępu na szczyt wulkanu kosztuje 10 euro. Droga nie jest męcząca, ale wymaga wygodnych i najlepiej zakrytych butów. Krater wulkanu robi wrażenie, tym bardziej, że w powietrzu wyczuwa się zapach siarki a z kilku otworów wewnątrz krateru wydobywa się para (dym?). Znajdują się tu również specjalistyczne urządzenia monitorujące aktywność wulkanu oraz sklepiki z pamiątkami i punkty widokowe.
Z korony krateru rozpościera się wspaniały widok na całą okolicę i na Zatokę Neapolitańską z jej dwoma wyspami Ischią i Capri. Widok niezapomniany i ne pewno warty polecenia.
Sorrento
Z Wezuwiusza ruszyliśmy na południowy-zachód i po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów malowniczą trasą biegnącą wzdłuż wybrzeża zatoki, urozmaiconą kilkoma tunelami, dojeżdżamy do Sorrento. I to jest miejsce, w którym można się zakochać. Małe, kolorowe miasteczko, położone na wysokim skalistym brzegu, pełne hotelików, sklepików, małych restauracji, wąskich uliczek, kilku zabytków i olbrzymiej ilości turystów. Ciekawie została rozwiązana lokalizacja miejskiego kąpieliska przytulonego do portu z którego można popłynąć na Capri. My nie zdecydowaliśmy się na tą dodatkową atrakcję ze względu na brak czasu. Żeby zwiedzić Capri, opłynąć ja dookoła i zajrzeć do wspaniałych kolorowych grot potrzeba całego dnia, którego nam niestety brakowało.
Positano
Żal było wyjeżdżać z Sorrento ale przed nami jeszcze kilka takich miasteczek położonych po południowej stronie półwyspu Sorretańskiego. Krętą, górską drogą dojeżdżamy do Positano. Mimo najszczerszych chęci nie znaleźliśmy skrawka terenu, gdzie dałoby się zaparkować samochód i nacieszyć oczy wspaniałym widokiem. Miasteczko przyklejone jest do stromego zbocza i jedynym płaskim elementem terenu jest wąska asfaltowa dróżka, obstawiona samochodami na długości całego miasta. Całe szczęście, że ze względu na zatłoczenie jedzie się bardzo powoli. Pozwoliło to porozglądać się trochę i zrobić kilka zdjęć.
Wybrzeże Amalfitańskie
Więcej szczęścia mieliśmy w Amalfi, kolejnym małym, kolorowym miasteczku. Tu po długim poszukiwaniu udało na się znaleźć miejsce parkingowe ale nie bez problemów. Jeden samochód przed nami zaciął się szlaban i przez dłuższy czas obsługa parkingu nie mogła sobie z nim poradzić.
Wybrzeże Amalfitańskie, to jedno z najbardziej malowniczych miejsc we Włoszech, wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Składa się ono z trzynastu cudownych miasteczek wiszących na skałach nad powierzchnią morza. Miasteczko Amalfi, od którego pochodzi nazwa całego wybrzeża co roku przyciąga miliony turystów. Oprócz wspaniałych widoków ma także swoją wspaniałą historię. Będąc tu, koniecznie trzeba przejść się labiryntem wąskich uliczek, połączonych małymi placykami, na których dominującym elementem są fontanny. Zobaczyć też trzeba katedrę św. Andrzeja z XI wieku oraz klasztor kapucynów. Po trudach zwiedzania koniecznie trzeba odpocząć w jednej z malutkich kafejek gdzie serwują najlepsze w regionie espresso. Opuszczamy Amalfi o zachodzie słońca. Nie wybieramy jednak najkrótszej drogi do hotelu tylko kierujemy się dalej na wschód, do miejscowości Salerno, gdzie wjeżdżamy na autostradę do Neapolu (2 euro).
Pompeje
Kolejny dzień rozpoczynamy od wycieczki do Pompei. Wsiadamy do samochodu pozostawianego na strzeżonym parkingu (20 euro za dobę), jedziemy znowu autostradą na południe i po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na miejscu. Udało nam się dotrzeć tu w miarę wcześnie tak, że uniknęliśmy długiego stania w kolejce po bilety (13 euro od osoby).
Pompeje zostały założone w VI w p.n.e. prawdopodobnie przez Osków, lud pochodzący z środkowej Italii. Przez kilka wieków przechodziło różne koleje losu, zmieniało właścicieli, powiększało swoje terytorium. W I wieku n.e. w Pompejach mieszkało ok. 20000 ludzi w tym wielu bogatych Rzymian, którzy posiadali tu swoje letnie rezydencje. Teren miasta otoczony był murami obronnymi. Centralnym punktem było Forum, przy którym znajdowały się najważniejsze obiekty publiczne i świątynie. Pozostałe budynki usytuowane były wzdłuż ulic wykonanych z kamiennych płyt i wyposażonych w chodniki. Zaopatrzone były one w kanalizację i bieżącą wodę dostarczaną akweduktem. Na terenie miasta znajdowały się także łaźnie, amfiteatr, teatry, sklepy, piekarnie i restauracje. 24 sierpnia 79 r n.e. w Pompejach zatrzymał się czas. Wybuch oddalonego o 8 km Wezuwiusza spowodował zasypanie miasta gruba warstwą popiołów na ok. 1700 lat. 20-kilometrowy słup popiołu wulkanicznego zasypał nie tylko Pompeje ale także Herkulanum i Stabiae. Dzisiaj stanowisko archeologiczne jakim są Pompeje znajduje się na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO i jest jednym z najlepiej zachowanych obiektów starożytnych na świecie. Do zwiedzania miasta trzeba się przygotować, poczytać o najciekawszych zabytkach, zapoznać się z planem miasta i odpowiednio rozplanować czas zwiedzania. Teren jest wbrew pozorom bardzo duży i łatwo się tam pogubić. My przeznaczyliśmy na zwiedzanie ok. cztery godziny. Jest to dużo, bo widzieliśmy najważniejsze rzeczy, a jednocześnie mało, bo nie widzieliśmy wszystkiego. Warto zobaczyć wystawę przy Forum gdzie można obejrzeć m.in. zastygnięte ciała ludzi i zwierząt a także film prezentowany w budynku muzealnym przy bramie wyjściowej mówiący o historii miasta. Pompeje niewątpliwie robią wrażenie. Chodząc po pustych ulicach (było wcześnie rano) momentami miało się wrażenie, że chodzi się po wielkim cmentarzysku ze śpiącym wulkanem w tle.