USA 2017
12 dni na Zachodnim Wybrzeżu
USA - Zachodnie Wybrzeże 2017
Moim marzeniem od zawsze był wyjazd do Australii, a Kuba cały czas mówił o Kalifornii. W zeszłym roku spełniliśmy jedno z marzeń teraz przyszła pora na kolejne. Wyruszamy do Kalifornii!!! Od początku było wiadomo, że plan będzie napięty. 12 dni na Zachodnim Wybrzeżu to jak polizanie lizaka przez szybę. Tak mniej więcej wyglądał nasz plan:
- Dzień 1: Warszawa – Frankfurt – San Francisco
- Dzień 1: San Francisco
- Dzień 2: San Francisco
- Dzień 3: San Francisco – Las Vegas - Page
- Dzień 4: Page - Kanion Antylopy - Monument Valley – Tama – Horshoe Bend
- Dzień 5: Page – Wielki Kanion – Las Vegas
- Dzień 6: Las Vegas – Dolina Śmierci – Los Angeles
- Dzień 7: Los Angeles
- Dzień 8: Universal Studio – Morro Bay
- Dzień 9: Morro Bay – Park Narodowy Sekwoi – Fresno
- Dzień 10: Fresno – Yosemite – Palo Alto
- Dzień 11: Palo Alto – San Francisco – Franfurt
- Dzień 12: Frankfurt – Warszawa
Bilety kupione na wariata, trafiła się promocja, więc długo się nie zastanawialiśmy. Trzy tygodnie później siedzieliśmy już w samolocie - przygodo trwaj! Lot do San Francisco mieliśmy z Okęcia z przesiadką we Frankfurcie. Lecieliśmy największym samolotem pasażerskim na świecie - Airbusem A380, który zabiera na pokład ponad 500 osób i robi niesamowite wrażenie.
Pierwszy odcinek drogi mija bardzo szybko, półtorej godziny i jesteśmy na miejscu. Nawet nie ma czasu na film. Na przesiadkę mamy niewiele - ok. 40 min a lotnisko gigantyczne - chyba największe w Europie! Szybkim krokiem pod bramkę oczywiście znajdującą się na samym końcu - ale co my nie damy rady!?
Jedzenie koszerne w samolocie - jesteśmy na nie
Teraz tylko 11h w pozycji siedzącej i jesteśmy na miejscu. Tu już z czasem trochę gorzej, czym dłużej tym wolniej płynie. Ostatnie 2h są już meczące. Z ciekawości, zamówiliśmy jedzenie koszerne - z różnych źródeł internetowych ponoć miało być lepsze... ale nie było, nie polecamy! Choć w życiu warto eksperymentować, kto nam zabroni! Każde doświadczenie czegoś nas uczy. Ale ogólnie jedzeniem można się było najeść, dwie przekąski, dwa dania cieple i picie do upadłego (alkoholowe i bezalkoholowe bez ograniczeń).
Lot z 'atrakcjami'
W samolocie mieliśmy przygodę z współpasażerem, który zachowywał się dziwnie, gadał do siebie i był dość agresywny. Już nawet mieliśmy lądować w Reykjaviku, żeby go wysadzić ale obiecał że się uspokoi... Na nasze nieszczęście siedział dość blisko nas... Daliśmy jednak radę - w sumie on dał i wysiedział w umiarkowanym spokoju do końca lotu. W samolocie był Internet ale dość drogi, 1h - 9 euro, 4h - 14 euro, cały lot 17 euro. Nie skusiliśmy się więc, a w związku z tym nie powiemy jak działał... Może w drodze powrotnej, teraz mieliśmy wielka ochotę odciąć się od świata, odpocząć i chociaż trochę się przespać.
Nareszcie na miejscu
Wreszcie wylądowaliśmy! Teraz zostaje nam odebrać walizkę i w drogę do hotelu... Lecąc w ta stronę zyskaliśmy jeden dzień, więc mamy jeszcze przed sobą cały dzień zwiedzania. Jak się już tu jest – warto mieć amerykański numer i Internet w telefonie (roaming jest bardzo drogi). Najlepiej kupić kartę pre-paid. Nam na dwa tygodnie wystarczył pakiet za 45$. Po przylocie wzięliśmy oczywiście Ubera i pojechaliśmy do hotelu. Skorzystaliśmy z opcji ‘pool’ – zabierając przy okazji innych współpasażerów. Trwało to znacznie dłużej, a kosztowało niewiele taniej – nie polecamy.
Szybkie ogarniecie w hotelu i lecimy zwiedzać miasto, nie marnujemy ani chwili. W San Francisco spędzamy 2 dni – tu załączamy pełny opis.
Kierunek - Nevada, Utah i Arizona
Trzeciego dnia rano udajemy się na lotnisko i lecimy do Las Vegas. Lot liniami Virgin America wypadł nam najtaniej. Trwał ok 1,5 h. Bardzo trzęsło i rzucało. Jak się później okazało, wszystko spowodowane było wysokimi temperaturami, które w tym czasie biły rekordy. Na szczególną uwagę zasłużyła prezentacja bezpieczeństwa lotu, która była zrobiona w iście amerykańskim stylu - z jajem i przytupem :-). Budziło to większe zainteresowanie pasażerów niż prezentacja 'na żywo' przez znudzoną stewardessę.
Lotnisko w Vegas wita nas automatami do gier i znanym z filmów napisem 'Welcome to fabulous Las Vegas'. Dla spragnionych hazardu jest to pierwsze miejsce na przegranie kilku dolarów. Ale o tym później :).
Wynajem samochodu w USA
Plan jest taki, że Las Vegas zostawiamy sobie na później, teraz wynajmujemy samochód i jedziemy do Page. Zarówno wynajem samochodu jak i paliwo w USA są sporo tańsze niż w Europie. Jest to więc najtańszy sposób przemieszczania się po Stanach.
Tym razem samochód wzięliśmy z wypożyczalni Thrifty. Wszystko zaklepaliśmy jeszcze w Polsce, choć jak się później okazało, mieliśmy mieć Forda Focusa a dostaliśmy Nissana Altimę. Co ciekawe, po dotarciu na parking wypożyczalni okazało się, że możemy wybrać sobie samochód sami z danej klasy cenowej, ale stojąc w długiej kolejce skazani zostaliśmy już tylko na Nissany.
Szybki obiad w restauracji meksykańskiej na obrzeżach Las Vegas i jedziemy dalej. W restauracji Juan's Flaming Fajitas & Cantina serwowali naprawdę pyszne meksykańskie jedzenie. Polecamy ją więc każdemu kto się znajdzie w tych okolicach.
Droga do Page
Przed nami 272 mile drogi krajobrazowo bardzo urozmaiconej, raz biegnacej po pustyni, innym razem przez step, by za chwilę wjechać w góry. Cały czas jedzie się jednak prosto. Czas płynął nieubłaganie, aż zastał nas zachód słońca. Do hotelu dojechaliśmy w połowie nocy, a na rano mieliśmy już zaklepane zwiedzanie Kanionu Antylopy. Trzeba pamiętać, że w trakcie drogi z Vegas zmienia się czas!
Kanion Antylopy
Godzina 7 rano – jedziemy do kanionu Antylopy. Trzeba pamiętać aby wszystko wykupić wcześniej, bo na miejscu nie ma już takiej możliwości aby wykupić wycieczkę na dany dzień. Do kanionu wpuszczają tylko z przewodnikiem. Małe samochodziki zabierają nas z centrum Page i po zakończonym zwiedzaniu, które trwa około godziny, odwożą w to samo miejsce. Galerię zdjęć z kanionu można zobaczyć tu.
Monument Valley, Horshoe Bend, Glen Canyon Dam
Po powrocie, szybkie śniadanie i jedziemy zwiedzać dalej. Miejscem do którego się udajemy to Monument Valley. Kolejne 122 mile w samochodzie i jesteśmy na miejscu. Przejazd wytyczoną trasą trwa około 2 godzin. Po zwiedzaniu wracamy do Page, gdzie jak się okazało mamy jeszcze chwilę czasu więc udajemy się nad tamę Glen Canyon. Zachód słońca podziwiamy na zakolu rzeki Colorado - Horshoe Bend. Cała relacja z tego dnia wyprawy znajduje się tu.
Wielki Kanion
Kolejny dzień przeznaczyliśmy na Wielki Kanion - pierwszy park narodowy na naszej trasie. Jeżeli planujecie zwiedzić więcej niż jeden park, to na wjeździe warto zaopatrzyć się w Annual Pass – 80$ ważny przez 12 miesięcy. Upoważnia on do wstępu do wszystkich parków narodowych USA.
Wczesna pobudka, szybkie śniadanie i w drogę. Do kanionu mamy jakieś 140 mil. Planując zwiedzanie tego miejsca trzeba przeznaczyć cały dzień. Te parę godzin, które my tu mieliśmy to stanowczo za mało. Relacja z naszej wizyty w kanionie znajduje się tu. Zobaczyliśmy co najważniejsze i musieliśmy się zbierać do Vegas – nawigacja pokazała 5h jazdy. A my mieliśmy w planach jeszcze zwiedzanie miasta. Całe szczęście – Las Vegas to miasto żyjące nocą!
Las Vegas
Do Vegas dojechaliśmy około 22. Odczuwamy duże zmęczenie ale nie poddajemy się. Nad ranem powrót do hotelu, parę godzin snu i działamy dalej. Pełna relacja z Las Vegas znajduje się tu.
Las Vegas, Death Valley, Los Angeles
Przedpołudnie spędzamy jeszcze w mieście i następnie udajemy się do Death Valley. Wszystkie przygody i opis Doliny Śmierci znajdziecie tu. Po ciężkich przeżyciach związanych z ekstremalnymi upałami jedziemy do Los Angeles.
Los Angeles
Na Los Angeles mamy 2 dni. Pierwszy dzień zwiedzamy miasto, drugi postanowiliśmy przeznaczyć na zabawę w Universal Studio. Odwiedzającym Miasto Aniołów polecamy szukać hotelu bliżej centrum. W mieście są straszne korki i przemieszczenie się z jednego miejsca na drugie zajmuje bardzo dużo czasu. My spaliśmy około 20 km na południe i zmarnowaliśmy tym samym dużo czasu żeby się dostać rano do centrum. Cała relacja z LA znajduje się tu.
Universal Studios, Morro Bay, Narodowy Park Sekwoi
Po wspaniałej rozrywce jaką dostarczył nam Universal Studios, udajemy się do Moro Bay. Mieliśmy przeznaczyć jeden dzień na odpoczynek - relaks na plaży, jednak jak wstaliśmy okazało się że jest pochmurnie i mży deszcz więc uciekliśmy stamtąd i pojechaliśmy zobaczyć sekwoje. Trzy godziny w samochodzie i oglądamy największe drzewa świata. Pełna relacja z Sequoia National Park znajduje się tu.
Park Narodowy Yosemite
Kolejny nocleg mamy w miejscowości Fresno. Szukaliśmy miejsca blisko parku Yosemite, żebyśmy mogli rano wyruszyć i nie marnować czasu na drogę dojazdową. Rano szybkie śniadanie i jesteśmy w jednym z ładniejszych parków USA. Pełna relacja z Yosemite znajduje się tu.
Dolina Krzemowa
Powoli kończy się nasz pobyt w stanach, ostatni nocleg mamy w Palo Alto. W miejscu, w którym wszystko się zaczęło, mieście takich firm jak Google, Apple, Facebook. Tu wreszcie mamy chwilę żeby zajrzeć do sklepu i odetchnąć przed lotem powrotnym. Samochód oddajemy na lotnisku w San Francisco. Łącznie przez 9 dni przejechaliśmy nim 2395 mil czyli jakieś 3850km!
Powrót
Lot powrotny minął nam bez żadnych niespodzianek. Tym razem zamówiliśmy normalne jedzenie, które niestety okazało się równie niedobre jak koszerne. Przylot do Frankfurtu, 4 godziny czekania na samolot do Warszawy, niecałe dwie godziny kolejnego lotu i jesteśmy z powrotem w domu. Bardzo zmęczeni, ale zadowoleni, z kolejnym bagażem doświadczeń na plecach. Z pięknymi wspomnieniami i niezapomnianymi wrażeniami.
Zapraszamy również do pozostałych wpisów z wyjazdu do USA!