Dubaj i Ras Al Chajma 2018
Zimowa ucieczka do słońca!
Przytłoczeni polską zimą postanowiliśmy wyrwać się gdzieś, gdzie jest trochę więcej słońca i znacznie cieplej niż w Warszawie. Padło na Zjednoczone Emiraty Arabskie, które chodziły nam po głowie już od dawna.
Tym razem nie udało nam się wyhaczyć biletów w tanich liniach lotniczych i pierwszy raz skorzystaliśmy z czarteru biura podróży. Trafiliśmy do Itaki, gdzie jak się okazało znaleźliśmy dogodne dla nas loty do Ras Al Chajma. Samolot z Itaki lata tylko w niedzielę więc na miejscu mieliśmy trochę czasu żeby zwiedzić co ciekawsze rzeczy. W planach mieliśmy Dubaj, Abu Zabi, góry Jebel Jais oraz odpoczynek na plaży.
Lot na miejsce trwa 5h10min ale trzeba przyznać że upychają ludzi do samolotu na maksa. Było strasznie ciasno i średnio wygodnie. Jak ktoś rozłożył fotel z przodu to praktycznie nie było miejsca na nogi i trzeba było siedzieć w bezruchu. Trzeba również pamiętać wybierając loty czarterowe z biura podróży żeby przyjechać na lotnisko dużo wcześniej, kolejka do odprawy nie ma końca.
Lotnisko w Ras Al Chajma
W Ras Al Chajma lotnisko to jeden niezbyt duży hangar z dwoma wejściami. Jednym wpuszczali nas, drugim wypuszczali ludzi do samolotu obok. Akurat w tym czasie przylatywały 4 samoloty z Polski - dwa z Warszawy i dwa z Katowic. Czyli poza tłumem Polaków i obsługą, nie było tam żywego ducha.
Oczywiście na miejscu kontrola paszportowa, która trwała dobrą godzinę. Wszystko toczyło się bardzo wolno, ale wiadomo wszystko dla bezpieczeństwa. Sprawdzali paszporty i skanowali źrenice. Mitem jest to, że posiadanie w paszporcie pieczątki z Izraela będzie problematyczne podczas przekraczania granicy Emiratów. Mi bardzo miły Pan z kontroli przybił pieczątkę na tej samej stronie w paszporcie, na której miałam pieczątkę z Izraela, nie mówiąc ani słowa.
Wynajem samochodu w Ras al Chajma
Na lotnisku musieliśmy wziąć taksówkę, żeby dostać się do najbliższej wypożyczalni samochodów, gdzie mieliśmy już zaklepane wcześniej auto. Jak się niestety później okazało, trochę taniej by nas wyniosło wypożyczenie samochodu na miejscu, a nie przez Internet. Dodatkowo, rezerwując wcześniej przez RentalCars dostaliśmy najgorszy możliwy samochód jaki mieli (pierwszy raz bez wspomagania kierownicy :D). Taksówki w Emiratach są dosyć tanie, pewnie przez to, że paliwo mają tańsze od wody. Za taksówkę, którą przejechaliśmy z lotniska do miasta – 30 km – zapłaciliśmy 60 AED, czyli niecałe 60 zł.
Wynajętym już samochodem udaliśmy się najpierw do Dubaju. Tam zatrzymaliśmy się w 4 gwiazdkowym hotelu Ramada Jumeirah o bardzo wysokim standardzie. W hotelu jedliśmy tylko śniadania, które zresztą trzeba przyznać były naprawdę bardzo smaczne i urozmaicone. Na śniadanie można było dostać nawet potrawy, które zazwyczaj je się na obiad. Nie wiadomo było za co się zabrać. Człowiek zawsze chce spróbować jak najwięcej, szczególnie z kuchni innego kraju. Pokoje duże i czyste, więc nie było się do czego przyczepić. Na dachu hotel miał fajny basen. Co prawda nie mieliśmy czasu do niego wskoczyć ale ludzie się kąpali i opalali na leżakach. Ciekawostką w pokojach były znaki na suficie – strzałki – skierowane w stronę Mekki.
Dubaj - najstarsza część miasta
Po przyjeździe dowiedzieliśmy się że, żeby zwiedzić Dubai potrzeba minimum tydzień. W tym mieście są takie odległości, że głowa mała. Z jednego końca na drugi można jechać około 3-4h. A nie dość, że odległości to jeszcze korki.
Nasze zwiedzanie zaczęliśmy następnego dnia z samego rana od starszej części Dubaju. Najpierw pojechaliśmy pod muzeum - dom Sheikha Khalifa. Wejście jest bezpłatne, więc można zajrzeć i zobaczyć jak sobie ten człowiek kiedyś żył.
Przeprawa Abrą przez Dubai Creek
Muzeum znajduje się w porcie słynnych łódek – Abra – którymi można przepłynąć kanał Dubai Creek. Bilet na drugą stronę kanału kupuje się u "kierowcy" łódki za 1 AED. Każdy będąc tu powinien przepłynąć tą łódką – klimatyczną, chybotliwą, obładowaną ludźmi i niczym nie zabezpieczoną. Można dostać zawału jak się popatrzy na manewry, które wykonuje "kierowca". Ale trzeba przyznać, że oni pływają tym od lat i są specjalistami w swoim fachu.
Deira
Popłynęliśmy do zabytkowej dzielnicy – Deiry. Historycznie Deira była centrum handlowym Dubaju. Przespacerowaliśmy się wzdłuż kanału, aż do portu handlowego, oglądając po drodze po jednej stronie stare statki po drugiej nowoczesne, szklane budynki. Niektóre statki wyglądały jakby wyciągnięte były ze scenografii teatralnej i dziwiliśmy się czasami, że to jeszcze pływa.
Dubai Spice Souq i Dubai Gold Souk
Stamtąd wróciliśmy na 2 słynne bazary – Dubai Spice Souq i Dubai Gold Souk. Pierwszy - arabski targ przypraw - jest jednym z najstarszych i największych w mieście. Znaleźć tu wszelakie przyprawy i zioła, jakie tylko nam się wymarzą. Produkty porozkładane są przed sklepikami i swoim zapachem przyciągają turystów nie dając spokojnie przejść. Warto odwiedzić to miejsce, żeby przespacerować się między wielobarwnymi stoiskami i żeby pooglądać niespotykane przyprawy. Jednak nie radzę zatrzymywać się na dłużej przy stoiskach, jeżeli nie ma się zamiaru kupować. Handlarze są bardzo natarczywi i jak już się wejdzie do sklepu to ciężko z niego wyjść, a ceny wcale nie są wcale niskie. Panowie chcą od razu sprzedać duże ilości więc nie da się kupić paru kwiatków czy choćby garści przyprawy. Bardzo się targują ale nie chcą zejść do cen sklepowych – twierdząc że ich towar jest najlepszy.
Następnym miejscem był bazar Dubai Gold Souk. Tu z kolei alejka ze sklepami jubilerskimi ociekająca złotem. My nie byliśmy zainteresowani zakupem złota, ale pewnie jakby się ktoś uparł to może by coś dla siebie znalazł.
Powrót do Dur Dubai
Ponownie łódką – spodobało nam się pływanie – wróciliśmy do dzielnicy Dur Dubai i udaliśmy się pod muzeum Dubaju, zahaczając po drodze o kolejny bazarek tym razem z tkaninami. Różnego rodzaju materiały, kaszmirowe chusty i oczywiście znowu panowie którzy za wszelką cenę chcieli nam je sprzedać. Ja miałam o tyle dobrze, że zgodnie z miejscowym zwyczajem, sprzedającemu nie wolno dotykać obcej kobiety. Mój mąż miał za to co dwa kroki inną chustę na głowie bądź ramionach.
Muzeum Dubaju
W muzeum Dubaju można poznać historię miasta i jego rozwój. Znajduje się tu kolekcja dawnej broni, instrumentów muzycznych oraz przedmiotów codziennego użytku. Muzeum jest otwarte codziennie od 8:30 do 20:30, oprócz piątku, kiedy otwiera się dopiero o 14:30. Wejście kosztuje 3 AED. Miejsce to można odwiedzić z braku innego zajęcia. Nie uważamy że jest to kluczowa rzecz do zobaczenia. Lepiej udać się kawałek dalej do części starego Dubaju, zobaczyć stare mury, pochodzić po wąskich uliczkach a także zajrzeć do starych domów, w których w większości znajdują się galerie sztuki, kawiarnie itp. W jednym z budyneczków mieści się Centrum Porozumienia Kultur im. Szejka Mohammeda, w którym można zapisać się na zwiedzanie meczetu, jedynego w mieście, udostępnionego dla turystów, wyłącznie z przewodnikiem.
Dubai Mall
Po krótkim, ale bardzo urokliwym spacerze po starych zakamarkach Dubaju, udaliśmy się do nowoczesnego centrum – zaczynając od Dubai Mall. Centrum handlowe najbardziej niezwykłe w jakim byliśmy. Blisko 1200 sklepów na trzech piętrach, po korytarzach jeżdżące meleksy, za każdym zakrętem czekająca niespodzianka m.in. lodowisko, wielki wodospad, szkielet dinozaura itp.
Burj Khalifa
Z tego miejsca jest też wjazd na najwyższy budynek na świecie – Burj Khalifa. Budynek ma 162 piętra. Dla turystów udostępniony jest poziom 124/125 i 148. Wjazd na pierwsze dwa poziomy kosztuje mniej więcej 135 AED (poza godzinami 16-18, gdzie cena wzrasta do 210 AED ze względu na zachód słońca). Na 148 piętro wjazd kosztuje 370 AED – czy warto przepłacać tego wam nie powiemy, nie skusiliśmy się na tak dużą cenę. Warto natomiast kupić bilety wcześniej przez Internet, gdyż wówczas można wybierać sobie dogodną godzinę i nie stoi się w dość długiej kolejce do kasy. Budynek nie tylko jest najwyższą budowlą na świecie, ale również ma najwyżej położoną restaurację na świecie (122 piętro), najwyżej położony basen (76 piętro), najwyższą zewnętrzną platformę widokową (124 piętro) i najszybsze windy o prędkości 64 km/h. Jadąc w górę na ścianach windy, wizualizowane są inne wysokie budynki świata. Widoki z góry są piękne, warte zobaczenia! Dookoła szklane wieżowce a w dali pustynia i Zatoka Perska. Wszystko z góry wygląda jak zbudowane z klocków Lego.
Dubai Aquarium and Underwater Zoo
W Dubai Mall jest też gigantyczne akwarium z podwodnym około 50 metrowym tunelem - Dubai Aquarium and Underwater Zoo. Tunel jest największym tego typu obiektem na świecie, gdzie dookoła pływają egzotyczne ryby, rekiny, płaszczki itp.. W akwarium można zobaczyć ponad 30 tysięcy zwierząt. Za dodatkową opłatą istnieje możliwość przepłynięcia łodzią ze szklanym dnem oraz nakarmienia rekinów. Całość poza swoim ogromem nie bardzo odbiega od innych akwariów na całym świecie, ale i tak robi wrażenie. Pierwsza część zwiedzania jest z przewodnikiem, który pokazuje i opisuje różne etapy rozwoju ryb i innych zwierzątek morskich a także sposoby ich karmienia. Resztę ekspozycji ogląda się już spacerując samemu. Ceny biletów są uzależnione od ilości atrakcji jaką chce się zobaczyć – rozpoczynają się od 105 AED a kończą na 315 AED. Ciekawostką jest to, że akwarium dzięki swoim rozmiarom trafiło do Księgi Rekordów Guinnessa.
Pokaz fontann
Całe centrum handlowe Dubai Mall znajduje się oczywiście przy największym sztucznym jeziorze na świecie, czyli pięknym basenie o czystej błękitnej wodzie. Na jeziorze w określonych godzinach (od 18 do 22 co pół godziny) są pokazy fontann. Wszystkim występom towarzyszy muzyka grana przez głośniki umiejscowione wokół jeziora. Pokazy są widoczne z każdego punktu na promenadzie. Podświetlane przez 6600 świateł, wystrzeliwują w powietrze na wysokość ok. 150 m. Każdy pokaz jest inny. Warto wieczorem wybrać się na spacer dookoła jeziora.
Abu Zabi i Palma Jumeirah
Następnego dnia zrobiliśmy sobie szybką wycieczkę do Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Pełny opis znajduje się tu.
Po powrocie do Dubaju udaliśmy się jeszcze na Palm Jumeirah. Palma Jumeirah to sztucznie usypane wyspy, które mają kształt palmy. Pojechaliśmy na sam koniec pod hotel Artlantis - jeden z symboli Dubaju. Dla turystów jest udostępnione tylko jedno wejście, którym można dojść do Aquaventure Water Park. Całość przypominała nam małe centrum handlowe z małymi sklepikami, restauracjami i kawiarniami. Nie będąc gościem nie da się wejść na teren hotelu. Wiec pozostało nam przespacerować się tylko po Palm Jumeirah Boardwalk i obejrzenie hotelu z zewnątrz. Niestety trafiliśmy akurat na wyścig kolarski i zostaliśmy uziemieni na parę godzin na wyspie-palmie, gdyż z tego miejsca jest tylko jedna droga wyjazdowa, którą na czas przejazdu kolarzy zamknęli. Mogliśmy więc spacerować do woli, podziwiając piękny zachód słońca.
Dubai Marina
Na zakończenie dnia zjeżdżając z palmy, skierowaliśmy się jeszcze do słynnej Dubai Mariny - deptaku biegnącego wzdłuż wijącego się kanału, otoczonego ze wszystkich stron wieżowcami. Docelowo ma się tu znajdować 200 wieżowców o wysokości od 200 do ponad 400m. Ponieważ jest to dzielnica mieszkalna, to tu też znajduje się najwyższy budynek mieszkalny świata - Princess Tower. Miejsce to idealnie nadaje się na wieczorny spacer i kolację w jednej z licznych knajpek.
Burj al-Arab - słynny żagiel
Następny dzień zaczęliśmy od leniuchowania na plaży. Podjechaliśmy na Jumeirah Public Beach, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym – poleżeć na plaży a przy okazji zobaczyć słynny żagiel - hotel Burdż al-Arab. Wbrew opiniom internetowym, plaża nie różni się niczym od tych w Europie. Kobiety opalają się w normalnych kostiumach kąpielowych i na nikim nie robi to wrażenia. Są oczywiście tradycjonaliści w burkach, ale wszyscy są wobec siebie bardzo tolerancyjni.
Ras Al Khor Wildlife Sanctuary
Skuszeni w internecie pięknymi widokami flamingów, pojechaliśmy do Ras Al Khor Wildlife Sanctuary. Jest to dość mały rezerwat, zlokalizowany blisko drogi. W rezerwacje można spotkać różne rodzaje ptaków w tym ponoć najwięcej jest flamingów. Choć nam udało się zobaczyć tylko jednego to i tak polecamy to miejsce. Wejście jest bezpłatne, ptaki piękne a w tle, na horyzoncie, wysokie wieżowce Dubaju.
Droga do Ras al Chajmy
W drogę do hotelu, tym razem przy plaży, udaliśmy się autostradą imienia Szejka Zayeda. Mimo super nawierzchni nie można się było za nadto rozpędzać (ograniczenie do 120 km/h) bo co kilka kilometrów stały fotoradary a mandaty są tu wysokie. Po zjechaniu z autostrady, zmierzając do naszego miejsca docelowego, spotkaliśmy dzikie wielbłądy. Dość nietypowe doznanie. Jedziesz spokojnie drogą a tu na wprost idzie wielbłąd. One natomiast chodziły sobie po drodze niczym się nie przejmując, nawet tym, że ludzie zatrzymywali się i robili im zdjęcia.
Popołudniowy wyjazd na Jebel Jais
Na zachód słońca wybraliśmy się w góry. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że w Emiratach też są takie wysokie góry (najwyższy punkt ma 1934 m). Jednak z powodu chmur zachodu słońca nie udało nam się zobaczyć. Mieliśmy natomiast okazję zobaczyć, otwartą zaledwie tydzień wcześniej, najdłuższą tyrolkę na świecie. Długość liny wynosi 2831 m a zjeżdża się w pozycji leżącej z prędkością do 150 km/h. Wrażenie pewnie niesamowite ale niestety nie udało nam się złapać bo na miejscu okazało się, że bilety można kupić tylko przez Internet i to z dość dużym wyprzedzeniem (zapisy są na konkretną godzinę). Na szczyt prowadzi 3 pasmowa jezdnia, przez co wjazd jest bardzo wygodny. Przy drodze są wybudowane parkingi z wc i punktami obserwacyjnymi. Jest to miejsce gdzie miejscowi urządzają sobie pikniki. Wycieczka warta polecenia! W niedalekiej odległości od Dubaju, można wjechać w totalnie inny świat. Trzeba tylko pamiętać, że są to już dość wysokie góry i temperatura jest znacznie niższa niż nad morzem. Podczas naszego pobytu na górze było tylko 13 stopni.
Powrót do Warszawy
Pozostały czas do wylotu spędziliśmy w hotelu w pobliżu Ras Al Chajma. Temperatura nam sprzyjała, było około 25 stopni, więc jak na luty bardzo przyjemnie. Woda w morzu też dość ciepła, choć nie bardzo mogliśmy się kąpać gdyż cały brzeg był w potłuczonych muszelkach a nie zabraliśmy ze sobą butów do chodzenia w wodzie. Plaże w Emiratach generalnie to raj dla osób które zbierają muszelki - wszędzie leżało ich bardzo dużo i do tego w bajecznych kształtach.
Powrót z Dubaju do Warszawy, w związku z tym, że lecieliśmy pod wiatr, trwał ponad 6 godzin. Pilot samolotu zdradził nam, że wiał wiatr 280 km/h.
Subiektywnie o Dubaju
Dubaj bardzo przypominał nam Las Vegas, wszystko jest tu przerysowane, duże i świecące. Jedzenie jest bardzo drogie - mały jogurt w supermarkecie znaleźliśmy za około 20 AED. Obiady dla dwóch osób koło 140 zł. Miasto nie jest przystosowane dla pieszych, może też przez to że są tu takie odległości, wszyscy myślą że każdy będzie przemieszczał się samochodem. Zdziwił nas fakt kiepskiej widocznosci - ale może to przez bliskość pustyni albo przez smog, choć nigdzie nie znaleźliśmy informacji żeby było tam aż tak zanieczyszczone powietrze. Ludzie są bardzo mili, pomocni, uśmiechnięci (to pewnie przez nadmiar słońca), ale szybko tu nie wrócimy, chyba że będziemy mieli dłuższą przesiadkę między kolejnym lotem.